Newsy. Niemowlę zmarło, gdy zajmowała się nim babcia. Postąpiła wbrew rodzicom. 13 marca 2023. Tragiczne zaniedbanie doprowadziło do śmierci niemowlęcia. Ale to nie rodzice dziecka popełnili błąd, tylko jego babcia. Wcześniej została poinstruowana, jak zajmować się maleństwem, postanowiła jednak postąpić po swojemu
fot. Adobe Stock Zawsze lubiłam swoją teściową. Uważałam, że to dobra i rozsądna kobieta. Nigdy mnie nie krytykowała, nie próbowała pouczać. Przeciwnie – zawsze okazywała mi szacunek i życzliwość. A doradzała tylko, gdy o to poprosiłam. Miałam z nią lepszy kontakt niż z własną matką Kiedy więc przeprowadziliśmy się z mężem do innego miasta, byłam niepocieszona. Tęskniłam za nią. Ilekroć miałam jakiś problem lub chciałam po prostu porozmawiać, chwytałam za telefon i do niej dzwoniłam. Przegadałyśmy wiele godzin. Dziesięć lat temu teściowa zaczęła niedomagać. Dokuczało jej serce, nadciśnienie, miała kłopoty z chodzeniem. Zaproponowałam więc od razu, żeby przeniosła się do nas. Akurat przeprowadziliśmy się do własnego domu, więc miejsca nie brakowało. Nie chciała o tym słyszeć. Mówiła, że jeszcze nie jest z nią aż tak źle, że starych drzew się nie przesadza, że tam ma swoje koleżanki, znajomych lekarzy, ulubioną ławkę w parku, sklepy. Rozumiałam ją, więc nie nalegałam. Ustaliliśmy z Adamem, że będziemy odwiedzać mamę jak najczęściej. Dom opieki to wcale nie jest taki zły pomysł… Z upływem czasu choroba teściowej bardzo się rozwinęła. Prawie przestała wychodzić z domu, nie radziła sobie z zakupami, gotowaniem, sprzątaniem. Stało się jasne, że nasze sporadyczne przyjazdy to za mało, by zapewnić jej odpowiedni komfort życia i bezpieczeństwo. Szaliki, czapki, apaszki. Tutaj kupisz rzeczy na jesień: Mąż wynajął więc opiekunkę, która spędzała z mamą kilka godzin dziennie Aby wszystkiego dopilnować, sam jeździł do niej w każdy weekend. Spędzał też u niej urlopy. Trochę mnie to bolało, bo chciałam, żeby wolny czas poświęcał mnie i naszemu synowi, Bartkowi, ale milczałam. Rozumiałam, że nie chce zostawić schorowanej matki w potrzebie. Stan zdrowia teściowej ciągle się pogarszał. Wymagała już nie tylko pomocy w gotowaniu, zakupach i sprzątaniu, ale też stałej opieki lekarskiej. Miała coraz słabsze serce i nigdy nie było wiadomo, kiedy poczuje się gorzej. Pomyślałam więc, że najlepiej będzie, jak przeprowadzi się do prywatnego domu opieki. U nas nie chciała zamieszkać, a zresztą to i tak nie rozwiązałoby problemu. My przez cały dzień byliśmy w pracy, syn w szkole, a potem na różnych zajęciach. I tak więc byłaby sama, a w domu opieki miałaby całodobową pomoc, lekarza i swój własny pokój. Nawet znalazłam taki dom, pojechałam go obejrzeć, zrobiłam wywiad. Pobyt kosztował majątek, lecz i pensjonariusze, i ich rodziny byli zadowoleni z warunków. Byłam więc pewna, że Adamowi ten pomysł bardzo się spodoba. Srodze się jednak zawiodłam. Gdy mąż usłyszał, o co mi chodzi, wpadł w szał. Krzyczał, że nigdy tego nie zrobi, że taka propozycja nawet przez gardło mu nie przejdzie. – Jak ty to sobie wyobrażasz? Że stanę przed nią i zapytam jak gdyby nigdy nic, czy chce iść do domu starców?! Chyba zwariowałaś! Co ona sobie o mnie pomyśli? Że jestem wygodny i chcę się jej pozbyć jak śmiecia? Nigdy! Za wiele jej zawdzięczam, by skrzywdzić ją w ten sposób! – grzmiał. Przestraszyłam się tego wybuchu, więc bąknęłam tylko, że przecież nic nie jest jeszcze postanowione, że chodzi tylko o rozmowę. Nie chciał słuchać. Krzyknął tylko, że jestem bez serca, i zamknął się w sypialni. Boczył się na mnie przez trzy dni. Przecież ja jestem teraz jak słomiana wdowa! Od tamtej pory minął rok. W tym czasie nieraz próbowałam jeszcze namówić męża, by porozmawiał z mamą o przeprowadzce do domu opieki. Kończyło się zawsze tak samo – karczemną awanturą! I oskarżeniami o egoizm i brak serca. Teściowa nadal mieszka więc u siebie. Jest coraz słabsza, więc teraz mąż jeździ do niej nawet w dni powszednie. Wystarczy, że opiekunka powie mu przez telefon, że mama miała zawroty głowy albo skarżyła się na kołatanie serca, a już rzuca wszystko i do niej pędzi. Jak sytuacja jest poważna, zwalania się nawet z pracy. Pół biedy, gdyby mieszkała w tym samym mieście. Ale dzieli nas ponad sto kilometrów. Mąż nigdy więc nie wraca, tylko zostaje u niej na noc. Doszło do tego, że prawie w ogóle nie bywa w domu. Wszystko jest na mojej głowie. Rachunki, naprawy, ciężkie zakupy, a do tego oczywiście sprzątanie, gotowanie. Bartek ma 13 lat, wchodzi w trudny wiek, potrzebuje ojca, a nawet nie ma z nim kontaktu. Ja nie jestem w stanie nic zaplanować, bo nigdy nie wiem, czy Adam nie będzie musiał jechać akurat do mamy. Nie spędzamy wspólnie czasu, nie rozmawiamy, bo nie ma kiedy. Razem na urlopie byliśmy 6 lat temu! To ma być małżeństwo? Moim zdaniem, nie! Naprawdę nie wiem już, co robić. Kocham Adama, ale jestem coraz bardziej rozżalona i rozczarowana jego zachowaniem. Boli mnie, że stawia uczucia matki na pierwszym miejscu, że nie myśli o mnie i o synu. Przecież my też go potrzebujemy! Moim zdaniem ten jego opór przed rozmową z mamą na temat domu opieki jest po prostu głupi. Dlaczego z góry zakłada, że ona poczuje się jak niepotrzebny śmieć? Może właśnie chciałaby znaleźć się w takim miejscu, gdzie czułaby się pewniej i bezpieczniej, mając towarzystwo i zapewnioną opiekę? Wystarczyłoby tylko zapytać. Jeśli powie zdecydowanie: nie, to trudno, usiądziemy i zastanowimy się, co zrobić dalej. Ale może akurat się zgodzi? Kilka dni temu rozmawiałam o całej sprawie z najlepszą przyjaciółką, Agnieszką. Powiedziała, że na moim miejscu pojechałaby w tajemnicy przed mężem do teściowej i z nią pogadała. Tak od serca. A potem sama zapytała o dom opieki. Korci mnie, żeby to zrobić, ale boję się reakcji Adama. Jak się dowie o naszej rozmowie, pewnie się wścieknie. Będzie krzyczał, że nie miałam prawa się wtrącać, że to jego mama. Mam wrażenie, że nie ma wyjścia z tej sytuacji… Czytaj także:Nie dawałam sobie rady z jednym dzieckiem, a gdy urodziłam drugie, zaczął się obóz przetrwaniaZazdrościłem Jackowi, że jest kawalerem - u mnie tylko kupki i zupki...Podczas pandemii najgorsza jest samotność. Chciałabym wyjść do ludzi. Ale może wcześniej umrę
Mam dosyc specyficznych rodzicow. Tzn za dziecka niczego mi i rodzeństwu nie brakowalo. Mikolaje, wystawne swieta, wycieczki w szkole itp. Wszystko bylo jak nalezy. Jednak np nigdy nie mielismy
Diagnoza nowotwór – te słowa powodują, że w jednej chwili świat wali się na głowę, nie tylko nam, ale całej rodzinie. To, co do tej pory było ważne staje się mało istotne wobec rozpoznania choroby onkologicznej. Pojawienie się raka niesie ze sobą mnóstwo trudnych emocji – przerażenie, złość, bezradność. W takich momentach niełatwo jest rozmawiać o chorobie z bliskimi, a podjęcie tematu choroby w rozmowie z dziećmi bywa nie do udźwignięcia. W naturalny sposób chcemy chronić najmłodszych przed tym, co naszym zdaniem, jest dla nich zbyt trudne i bolesne. Na dodatek dorośli sami potrzebują czasu, wsparcia i zrozumienia. Dzieci, a w szczególności te najmłodsze, są bardzo wyczulone na emocje dorosłych, na napięcie i ukrywane niepokoje, szybko orientują się, że „coś jest nie tak”. Pozbawione wsparcia, w samotności przeżywają niepokój o rodziców, a często swoją wiedzę o tym, co dzieje się w rodzinie czerpią z przypadkowo usłyszanych rozmów między dorosłymi i obserwacji, którym same nadają znaczenie. Dziecko dostrzega zmiany w codziennym rytmie dnia, zmianie nastrojów u rodziców (od nadziei do rezygnacji), widzi zmiany w wyglądzie spowodowane skutkami leczenia. Atmosfera tajemnicy i ukrywanego kryzysu wywołanego chorobą, czyni tę sytuację wyjątkowo niebezpieczną dla kształtującego się charakteru małego człowieka. Rodzice, skonfrontowani z chorobą, często mówią: przecież moje dziecko jest jeszcze zbyt małe, by zrozumieć, co się będzie ze mną działo. Jak mogę zniszczyć jego dzieciństwo, uświadamiając mu czym jest choroba nowotworowa? Część z rodziców mówi wprost – nowotwór kojarzy mi się ze śmiercią, wykańczającym leczeniem, nie mam odwagi mówić o tym wszystkim dziecku. Po co zaprzątać dziecku głowę tak trudnymi i smutnymi sprawami? Jednak są rodzice, którzy decydują się na rozmowę z dziećmi o swojej chorobie, o zmianach jakie pojawią się w rodzinie w związku z leczeniem, odpowiadają na trudne pytania, zaspokajają ciekawość, wyjaśniają wątpliwości, towarzyszą dziecku w przeżywanych, emocjach złości i smutku. Choroba nowotworowa w rodzinie Ale wszystko po kolei. Zobaczmy co dzieje się w rodzinie, w której pojawiła się choroba nowotworowa. Diagnoza jest dla wszystkich dorosłych ogromnym szokiem, pojawiają się łzy, rozmowy szeptem, częste wizyty w szpitalu. Dotychczasowe plany, codzienne zwyczaje przestają być ważne, a walka z chorobą staje się nadrzędnym celem dla całej rodziny. Być może w domu pojawia się dawno nie widziana babcia, a mamy i taty coraz częściej nie ma. We wspomnieniach starsze dzieci opowiadają o swoich obserwacjach wywołujących niepokój i brak rozumienia zmian: „nie bawili się ze mną już tak często jak wcześniej”, „przestaliśmy chodzić razem z tatą na basen”, „dorośli wydawali się być zaprzątnięci jakąś inną sprawą”. Brak wyjaśnień i rozmowy na temat tego, co się dzieje, często przyjmowane jest przez dzieci jako umowa na zachowanie milczenia, z tego powodu nie zadają one pytań. Skąd wiemy, że zmiany w domu wpływają na samopoczucie najmłodszych? Wyrażanie niepokoju przez dzieci może przybierać różne formy. Im młodsze dziecko – tym częściej emocje wyrażają się w działaniu – objawiają się problemami ze spaniem i jedzeniem, bywa, że z przedszkola docierają wieści, że dziecko stało się niegrzeczne, ma kłopoty z kontaktami z rówieśnikami, z koncentracją lub z rozbawionego malca staje się osowiałe i izoluje od rówieśników. To mogą być sygnały świadczące o niepokoju, o przeżywanym przez dziecko napięciu, smutku, rozpaczy czy złości. W takich sytuacjach rolą dorosłych jest wspieranie i podążanie za dzieckiem w tych trudnych dla niego chwilach. Co zatem jest niezbędne? Rozmowy o chorowaniu – czyli jak dzieci przeżywają chorobę nowotworową rodzica oraz jak możemy im pomóc Dzieci z natury są zaciekawione światem i w trakcie rozmowy zadają mnóstwo pytań. Każdy rodzić zna dobrze tę fazę, którą możemy nazwać „a co to?”. Kiedy jednak czują napięcie, często przestają pytać, tak jakby chciały chronić rodziców przed dodatkowym cierpieniem czy dyskomfortem. Nie bójmy się dziecięcych pytań i zachęcajmy je do dzielenia się wątpliwościami, brakiem rozumienia, a przede wszystkim niepokojem o zdrowie rodzica. Kiedy zdecydujemy się rozmawiać z dzieckiem o sytuacji w domu – warto zarezerwować czas i miejsce, choć bywa, że dzieci zadają najistotniejsze pytania w najmniej oczekiwanych momentach. A może w Waszej rodzinie macie jakieś swoje specjalne miejsce i czas, kiedy wspólnie dzielicie się swoimi pytaniami i doświadczeniami? Rodzice opowiadają, że czasami podróż samochodem do przedszkola to czas pytań i odpowiedzi, a bywa, że najistotniejsze rozmowy toczą się przed zaśnięciem, albo w sobotnie poranki w sypialni rodziców. Mówmy w prosty i jasny dla dziecka sposób, a jeśli używamy trudnych słów jak np. nazwa choroby – wytłumaczmy na czym ona polega. Małym dzieciom przydają się porównania do rzeczy, które znają np. ciało zbudowane jest z komórek tak jak dom z cegieł, a komórki rakowe są jak chwasty w ogrodzie… O istotnych dla dziecka zmianach dotyczących codziennych zwyczajów warto mówić wprost: Mama jest chora i nie będzie mogła Cię odbierać z przedszkola, będzie to od jutra robiła babcia, dlatego teraz u nas mieszka. Na basen będziesz teraz jeździć z wujkiem. Tata teraz często jeździ do swojego doktora, zdarza mu się jeździć też do szpitala na badania. Jeśli potrzeba – wytłumaczmy dziecku czym jest szpital, lekarz, badanie lekarskie. Jeśli nie mamy pomysłu i potrzebujemy podpowiedzi – możemy sięgnąć po pomoce w postaci kreskówek, książeczek czy bajek. Rodzice dzieląc się swoimi doświadczeniami wspominają, że najwięcej trudności sprawiało im przyjmowanie trudnych emocji przeżywanych przez dzieci – złość na sytuację, na chorobę, na nieobecność rodziców i pojawienie się babci, na konieczność rezygnacji ze wspólnych zabaw i treningów. Bywa, że rodzicom trudno jest uporządkować ten chaos i okazać zrozumienie dla prezentowanych przez dziecko zachowań i emocji. W trakcie warsztatów ”Idzie rak nieborak, czyli jak rozmawiać z dzieckiem kiedy rodzic ma raka” rozmawiamy o tym jak z akceptacją i zrozumieniem dla przeżyć dziecka, wyznaczać granice tak, aby odbudować poczucie bezpieczeństwa. Znajdujemy słowa, zwroty, które są kluczami dla rodziców w dotarciu do skrywanych trosk dziecka. Przywołujemy zwyczaje i rytuały rodzinne, odłożone „na lepszy czas”, tak ważne, by odbudować bezpieczny i znany świat. Uczymy się uważnie słuchać dziecięcych pytań i rozmawiać, a nie dawać gotowych odpowiedzi. Wiemy, że dla dziecka bliskość i dzielenie się troskami ratuje przed osamotnieniem w tym niezwykle trudnym dla całej rodziny okresie. Kilka wskazówek na koniec: Obserwuj z uwagą swoje dziecko – zmiany w jego zachowaniu mogą być sygnałem, że jakieś potrzeby nie mogą być zaspokojone. W rozmowie staraj się nazywać jego i swoje emocje – gdy płaczesz, mów, że Ci smutno, gdy dziecko krzyczy – nazwij jego stan uczuciowy, że może się złościć, bo jest mu trudno. Ale mów też o tym, co Was wzmacnia – o uczuciach, które Was łączą, o miłości, bliskości. Zadbaj o wsparcie dla siebie – czy to przyjaciel, partner czy rodzic – znajdź osobę, która wysłucha o Twoich trudnościach, przytuli Cię, gdy tego potrzebujesz i ugotuje obiad, albo zostanie z Twoim dzieckiem, gdy jesteś w szpitalu. Poczucie osamotnienia rodzi się kiedy zostajesz sam ze swoimi przeżyciami i myślami. Przyznaj się do niewiedzy – jeśli nie znasz odpowiedzi na pytanie dziecka, po prostu przyznaj się do tego i zaproponuj wspólne szukanie odpowiedzi. Pamiętaj! warto dociekać z jakiego powodu dziecko zadaje swoje pytanie. Uważnie słuchaj i rozmawiaj z dzieckiem, kiedy tylko nadarza się na to okazja. Bądź blisko, także fizycznie – przytulanie się daje energię i chęć do życia. Na wspólną zabawę i bliskość w rodzinie zawsze jest miejsce. [accordion] [acc_item title=”Warsztaty „Idzie rak nieborak””]Fundacja Warszawskie Centrum Psychoonkologii zaprasza na warsztaty „Idzie rak nieborak” przeznaczone dla Rodzin małych dzieci, w których jeden z rodziców lub opiekunów choruje onkologicznie. Warsztat odbywa się w formie czterech spotkań w terminach: w Warszawie w ośrodku „Cemikus” przy ul. Grzybowskiej 4. Warsztaty są nieodpłatne dla uczestników. Zainteresowanych zapraszamy do kontaktu mailowego: warsztatywcp@ lub telefonicznego 570-713-887.[/acc_item] [/accordion] Idzie rak nieborak – czyli jak dzieci przeżywają chorobę nowotworową rodzica i jak możemy im pomóc, autorki: Marta Rusek, Agnieszka Laus – Rzepecka, Warszawskie Centrum Psychoonkologii, foto: licencja CC, vincent Angler ZOBACZ: PSYCHOONKOLOGIA – EMOCJE W CHOROBIE
Witajcie jesteśmy z mężem małżeństwem 8 miesięcy. I od tego czasu cały czas chcą aby mój mąż cały czas do nich jezdził już naprawdę zaczyna mi to działać strasznie na nerwy!
– Jak dobrze mieć córkę! Zawsze przyjdzie, zadzwoni, we wszystkim pomoże – powiedziała do mnie moja mniej więcej 50-letnia przyjaciółka. – Kobiety, które mają córki, mają szczęście, to prawdziwy skarb! Córka zawsze będzie blisko, dzieci przywiezie. I zakupy zrobi, potem pojawi się zięć i też pomoże. Często widzę, jak przychodzą do mojej sąsiadki. Ma dwie córki. Zawsze dom pełen ludzi i dzieci, tylko hałas. – A tak z ciekawości, Helenko, u ciebie jest jakoś inaczej? – No wiesz, ja mam syna. Też byłam szczęśliwa i nigdy nie zrozumiałam, kiedy mówili, że lepiej mieć córkę. Zawsze mnie to oburzało. Ale nie rozumiałam, dlaczego tak mówią. Wychowuję syna jak najlepiej. Będzie mnie kochał i szanował. Ogólnie będzie dobrym człowiekiem! Jak uczysz dziecko, tak będzie cię traktować. Wcześniej tak myślałam, ale później zrozumiałam cały sens tych słów. – Nie rozumiem, co mówisz, Helu. Wychowałaś prawdziwego mężczyznę. Ma świetną pracę, pomaga, sama tak mówiłaś! – Tak, tak było dopóki nie znalazł sobie dziewczyny. Potem zupełnie zapomniał o matce… To porządna i mądra dziewczyna. Ale odkąd są razem, zrobiliśmy się wobec siebie jak obcy. Mój syn tylko z nią jeździ do jej rodziców, a do mnie zapomina zadzwonić. Tylko słyszę, a to że byli u teściów w ogrodzie, a to kupili im nowy robot do kuchni, a to jakąś wycieczkę. I tak to trwa od trzech lat, odkąd się pobrali. I jeszcze się obraża, jak zwracam mu uwagę, coś mruczy, że nie daję im pieniędzy i nie mam im mówić, co mają robić. Samej mi ciężko, zawsze myślałam, że dzieci pomogą mi na starość, a nie na odwrót… – No, jeszcze przy takich wymaganiach. – On niby o nic nie prosi, ale ciągle coś mu się nie podoba. Myślę, że to żona namotała mu w głowie. Postanowiłam zapytać wprost, czy rodzice jego żony dają im dużo pieniędzy, czy może kupili im samochód. Ale, powiedział, że nie, że teściowa i teść nie mogą, bo nie mają tyle pieniędzy. Ale mogą zająć się wnukami i powiedzieli, że dom na nich przepiszą. I wyszło się, że ja jestem najgorsza, ale za co i dlaczego, tego nie rozumiem. Okazuje się, że obcy są dla niego ważniejsi niż własna matka. Zaoszczędziłam pieniądze, pomyślałem, że dam im na samochód. Ale tak, to dobrze, że tak to się wszystko potoczyło, ani grosza nie dostaną, niewdzięcznicy. Lepiej już sama sobie pojadę do sanatorium, zdrowie podleczę i odpocznę na starość. – Ale słyszałam też drugą stronę – synową. Moja siostra przyjaźni się z jej matką i ponoć córka jej powiedziała, że teściowa ciągle dzwoni do syna, dopytuje o jakieś bzdury i ciągle o coś dopomina. A to trzeba jej coś naprawić, a to przyjść na kawę, a to zdjąć kota z drzewa. Znajdzie byle powód, żeby go odciągnąć od rodziny. Poza tym dziewczyna jest teraz chora, teściowa powinna zrozumieć, że mąż powinien być przy żonie, a nie trzymać się matczynej spódnicy. Ale to oczywiście nie jest dla niej żaden argument, bo zepsuł jej się kran, po hydraulika zadzwonić nie można – trzeba ściągnąć syna z pracy, żeby on to zrobił. Pomyślałam sobie, może naprawdę potrzebowała pomocy, a z krewnych ma tylko syna. Ale można przecież poprosić kogoś, kto mieszka w pobliżu, byłoby szybciej. Nie ma powodu, żeby go wzywać, wyciągać, z pracy ciągle przeszkadzać, to zupełnie bez sensu. Można podejść do tego w mądrzejszy sposób. Wydaje mi się, że wtedy nie byłoby takich konfliktów, zwłaszcza że nie jest jeszcze taka stara. Gdzie leży prawda? Czy rzeczywiście tak jest, że ​​kiedy dzieci wychodzą z domu, to syn staje się on bardziej członkiem rodziny żony, czy tylko tak nam się wydaje? Może historia Heli to dowód, że tak jest? Niektórzy mówią: „Syna ma się tylko do ślubu, córkę na całe życie” Czy takie sytuacje zdarzyły się w twojej rodzinie albo u znajomych? Co o tym sądzisz, zgadzasz się czy wręcz przeciwnie? Spadek masy mięśniowej, uczucie ucisku w klatce piersiowej, zwiększenie masy ciała sprawiają, że wysiłek fizyczny staje się nieprzyjemny. Twój mąż czuje się nie tylko zmęczony ale i sfrustrowany takim stanem rzeczy. To, co kiedyś przychodziło mu bez wysiłku, teraz wymaga zwiększonej pracy i powoduje irytację.

gegol Dołączył: 2009-08-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 514 4 stycznia 2020, 11:16 Czy od Was też rodzice wymagają rozwiązywania swoich problemów na każdym kroku? Mam 31 lat, wyprowadziłam się z domu jak miałam 23 lata (jak tylko dostałam 1 umowe o pracę). Mam Męża, prace i ogólnie swoje życie. Mieszkam niecałą godzine drogi od domu rodzinnego. W domu rodzinnym pojawiam się rzadko (raz na kwartał?), ale Matka (lub Ojciec), Matka zdecydowanie częściej wydzwania do mnie przynajmniej co 2 dni i prawie za każdym razem czegoś chce. A to jej coś przetłumacz (prowadzi własną firemke i zatrudnia osoby znające angielski), a to żeby jej coś przewieźć, a to jej coś załatw. Kiedyś źle zaprakowała (ma w dupie znaki i wiedziała że źle parkuje ale sądziła że jej sie upiecze) i jej auto odholowali to oczywiście żebym przyjechała i zapłaciła 600 zł bo ona nie ma kasy a każdy dzień na policyjnym parkingu to dużo pieniędzy. Nie nigdy nie oddała. Jak w pracy czegoś nie wie albo ma wątpliwość to zawsze telefon do mnie. Spłacam karte kredytową - ona nie miała zdolności a jeszcze jak mieszkałam u nich namówiła żebym wzieła na siebie, bo nie będzie co do garnka włożyć i nam prąd odetną. Oczywiście obiecała spłacać i nigdy tego nie zrobiła. Nie zarabia jakoś źle, nie ma kredytu na mieszkanie ale wszystko co zarobi to natychmiast przepuszcza na jakieś bzdury. Kiedyś zarabiała sporo ale odkąd pamiętam nigdy nie oszczędzała. Jednocześnie potrafi mnie wyśmiać że nie chodze co miesiąc do fryzjera, czy nie przepuszczam kasy na ciuchy. Kupiłam z Mężem i urządziłam jakiś czas temu mieszkanie ( częściowo na kredyt) - nie dołożyła ani złotówki , ale wszystkim wokół opowiada o tym jakby to była jej zasługa. Nie raz jej wytykałam, że jej zachowanie jej słabe ale wtedy płacze aż ją zatyka, krzyczy, obraża się, odgraża się że dostanie zawału , po jakimś czasie jej przechodzi i tak w kółko. Dziś znowu dzwoniła, że Ojciec (a dokładniej mój Ojczym) jest okropny, że nie może z nim wytrzymać i że ma wstrętny charakter. Mówiłam jej już o tym ponad 10 lat temu, jak wyjechała na pół roku za granice a mnie z nim zostawiła i musiłam znosić jego zachowanie. Jak wróciła to jej powiedziałam co wyprawiał, ale wtedy na mnie nawrzeszczała że kłamie i chce go jej obrzydzić. Dziś jej to przypomniałam - "no tak na Ciebie to można liczyć" (z ironią). To nie pierwsza taka sytuacja, za 2 tygodnie się pogodzą i powie do każdego jakie z nich udane małżeństwo. Jestem zmęczona, jest mi wstyd przed Mężem i jego rodziną (za każdym razem jak są jego i moi rodzice to się najem wstydu za ich zachowanie). Mąż też nie rozumie dlaczego musze na nich lożyć cały czas skoro tak to się przechwalają ciągle czymś nowym. Sorry za długi post ale mi się ulało - jakieś rady? Dołączył: 2012-02-10 Miasto: Lublin Liczba postów: 1406 4 stycznia 2020, 11:33 Twoja matka jest z tego co mówisz bardzo toksyczną osobą, na Twoim miejscu ograniczyłabym kontakty do niezbędnego minimum, czyli telefon z życzeniami na święta. Im więcej macie kontaktu tym gorzej, a mama się nie zmieni w tym wieku, może być tylko coraz gorzej. Wiem z autopsji. Lois_Lane Dołączył: 2019-05-02 Liczba postów: 268 4 stycznia 2020, 11:34 Doczytałam do końca. Masz prawą być zła i rozżalona. Dobrze, że jesteś świadoma tego co się dzieje. Musisz postawić matce granice, jak na razie wchodzi ci na głowę kiedy chce. Takim w miarę wygodnym sposobem może być ograniczenie kontaktu, nie odpowiadaj na każdy jej telefon. Oddzoń raz na tydzień/dwa tygodnie i powiedz że byłaś przepracowana, nie miałaś czasu. Oczywiście będzie biadolić że nie masz dla matki czasu ale jak nie postawisz na swoim i nie zaciśniesz zębów to nic nie tak zrobiłam z teściami jak jeździliśmy do nich często i mimo to wciąż były pretensje że prawie nas nie ma. Tak mnie szlak trafił że byliśmy 3 razy w roku i temat się skończył. mamager 4 stycznia 2020, 11:39 Wpisz sobie w google OSOBOWOŚĆ NARCYSTYCZNA i wszystko stanie się jasne. Dołączył: 2013-04-20 Miasto: Poznań Liczba postów: 3179 4 stycznia 2020, 11:48 Masz problem ze stawianiem granic, popracuj nad tym, bo się zameczysz. Kiedyś rodzice wychowali Ciebie, stosowali jakaś dyscyplinę, stawiali granice... Teraz Ty musisz wychować ich :) Ja rozpoczęłam ten proces bardzo wcześnie, więc problemu nie mam. Nastepnym razem nie wyskakuj z pieniedzy, matka poniesie konsekwencje swoich działań i na drugi raz pomysli. To tak jak z dziećmi, trzeba cierpliwości :) Trafilas na rozkapryszonego bachora, ale dasz radę :) Cllio 4 stycznia 2020, 11:50 Jakbym czytała o moim ojcu. A w dodatku mnie obarczał odpowiedzialnością za moje dorosłe rodzeństwo. Bo jestem najstarsza, dobrze zarabiam i powinnam się wszystkimi zajmować... Odcięłam się. Przestalam przyjeżdżać, obierać prawie wszystkie jego telefony. Powiedziałam wprost, że mam dość. Że każdy jest odpowiedzialny za siebie a mnie nikt nie pyta jak sobie radzę. Pomogło. Liandra 4 stycznia 2020, 12:09 A nie bierzecie pod uwagę, że matka w taki może trochę spaczony sposób ale po prostu próbuje zyskać odrobine uwagi, potwierdzenia jakiś uczuć córki, która choć mieszka tylko godzinę drogi od niej, odwiedza ją ledwo kilka razy w roku albo właśnie po takich telefonach z wymogami? Nawet jeśli jest to wizyta z pretensjami to jednak jakaś wizyta dziecka... Mimo nie najłatwiejszego charakteru matka zapewne cię kocha i może ciężko znosi tą twoją izolację? Ty masz masę pretensji do rodziców których nie przepracowałaś i nie umiesz się z nimi pogodzić (choćby ten wyjazd matki za granicę-nie sądzę że pojechała dla rozrywki- raczej ciężko pracować żeby poprawić byt rodziny). Niemniej na pewno nie masz żadnego obowiązku utrzymywania rodziców którzy pracują i mają dochody. Proste okazanie zainteresowania raz na tydzień telefonicznie nie musi być równoznaczne z płaceniem -uważam że można to oddzielić i ustawić tak relacje z rodziną by nie dać się wykorzystywać, a jednocześnie nie odrzucać ich całkiem. Tylko kwestia czy dasz radę to sobie poukładać i odsunąć na bok swoje dawne żale i pretensje do nich. Wydaje mi się że w dorosłym życiu takie zaszłości warto spróbować usunąć z relacji z bliskimi. gegol Dołączył: 2009-08-27 Miasto: Warszawa Liczba postów: 514 4 stycznia 2020, 12:38 A nie bierzecie pod uwagę, że matka w taki może trochę spaczony sposób ale po prostu próbuje zyskać odrobine uwagi, potwierdzenia jakiś uczuć córki, która choć mieszka tylko godzinę drogi od niej, odwiedza ją ledwo kilka razy w roku albo właśnie po takich telefonach z wymogami? Nawet jeśli jest to wizyta z pretensjami to jednak jakaś wizyta dziecka... Mimo nie najłatwiejszego charakteru matka zapewne cię kocha i może ciężko znosi tą twoją izolację? Ty masz masę pretensji do rodziców których nie przepracowałaś i nie umiesz się z nimi pogodzić (choćby ten wyjazd matki za granicę-nie sądzę że pojechała dla rozrywki- raczej ciężko pracować żeby poprawić byt rodziny). Niemniej na pewno nie masz żadnego obowiązku utrzymywania rodziców którzy pracują i mają dochody. Proste okazanie zainteresowania raz na tydzień telefonicznie nie musi być równoznaczne z płaceniem -uważam że można to oddzielić i ustawić tak relacje z rodziną by nie dać się wykorzystywać, a jednocześnie nie odrzucać ich całkiem. Tylko kwestia czy dasz radę to sobie poukładać i odsunąć na bok swoje dawne żale i pretensje do nich. Wydaje mi się że w dorosłym życiu takie zaszłości warto spróbować usunąć z relacji z że jeżdże tam raz na kwartał nie znaczy, że jej nie widuje - ona jeździ do mnie albo widzimy sie na mieście. Przestałam jeździć bo non stop darli koty i dlatego też starałam sie szybko wyprowadzić. Moi rodzice byli u nas na święta i na sylwestra a przed świętami to tak na początku listopada, przy innych ludziach zachowują pozory. A co do wyjazdu zagranicznego - miała jechać zarobić ale podobno nie było dla niej pracy, więc nie przywiozła żadnych pieniędzy. Przywiozła sobie za to kilka torebek a mi za duże jeansy (ze stresu schudłam 12 kg w pół roku). Mieszkanie, wikt i opierunek miała za free bo mieszkała u swojego brata, który by the way po tym wyjeździe przestał z nią utrzymywać kontakt. Jest to też mój chrzestny i ze mną ma dobre relacje. Nie mam żalu, bardziej zmęczenie i jest mi smutno jak patrze na normalne relacje mojego Męża i jego rodziców. Dołączył: 2015-01-14 Miasto: Kielce Liczba postów: 2265 4 stycznia 2020, 12:48 U mnie odwrotnie. Moja mama nie chce nikomu zawracać głowy, wszystko sama, nawet ból ukrywała... A dla ciebie mam jedną stanowczą radę-absolutnie nie dawaj jej żadnych pieniędzy. Nie masz żadnego obowiązku na nią łożyć, ona tobą manipuluje taki zachowaniem. agazur57 Dołączył: 2017-03-21 Miasto: Leśna Góra Liczba postów: 5694 4 stycznia 2020, 12:55 Litości, to są dorosłe osoby, nikt im nie musi życia uprzyjemniać. Stawiaj granicę- wiem, że to trudne, zwłaszcza jak z kimś łączą więzy emocjonalne. Też nie rozumiem dlaczego finansujesz matkę mając własną rodzinę. Matka jest manipulantką, która wykorzystuje ludzi. Po prostu Cię wykorzystuje. ote="Liandra napisał(a):A nie bierzecie pod uwagę, że matka w taki może trochę spaczony sposób ale po prostu próbuje zyskać odrobine uwagi, potwierdzenia jakiś uczuć córki, która choć mieszka tylko godzinę drogi od niej, odwiedza ją ledwo kilka razy w roku albo właśnie po takich telefonach z wymogami? Nawet jeśli jest to wizyta z pretensjami to jednak jakaś wizyta dziecka... Mimo nie najłatwiejszego charakteru matka zapewne cię kocha i może ciężko znosi tą twoją izolację? Ty masz masę pretensji do rodziców których nie przepracowałaś i nie umiesz się z nimi pogodzić (choćby ten wyjazd matki za granicę-nie sądzę że pojechała dla rozrywki- raczej ciężko pracować żeby poprawić byt rodziny). Niemniej na pewno nie masz żadnego obowiązku utrzymywania rodziców którzy pracują i mają dochody. Proste okazanie zainteresowania raz na tydzień telefonicznie nie musi być równoznaczne z płaceniem -uważam że można to oddzielić i ustawić tak relacje z rodziną by nie dać się wykorzystywać, a jednocześnie nie odrzucać ich całkiem. Tylko kwestia czy dasz radę to sobie poukładać i odsunąć na bok swoje dawne żale i pretensje do nich. Wydaje mi się że w dorosłym życiu takie zaszłości warto spróbować usunąć z relacji z że jeżdże tam raz na kwartał nie znaczy, że jej nie widuje - ona jeździ do mnie albo widzimy sie na mieście. Przestałam jeździć bo non stop darli koty i dlatego też starałam sie szybko wyprowadzić. Moi rodzice byli u nas na święta i na sylwestra a przed świętami to tak na początku listopada, przy innych ludziach zachowują pozory. A co do wyjazdu zagranicznego - miała jechać zarobić ale podobno nie było dla niej pracy, więc nie przywiozła żadnych pieniędzy. Przywiozła sobie za to kilka torebek a mi za duże jeansy (ze stresu schudłam 12 kg w pół roku). Mieszkanie, wikt i opierunek miała za free bo mieszkała u swojego brata, który by the way po tym wyjeździe przestał z nią utrzymywać kontakt. Jest to też mój chrzestny i ze mną ma dobre relacje. Nie mam żalu, bardziej zmęczenie i jest mi smutno jak patrze na normalne relacje mojego Męża i jego rodziców.

– Mój mąż specjalnie wybrał sobie taki termin na odholowanie auta, bo nasz wspólny syn jest na wakacjach w Japonii. Inaczej by sobie na to nie pozwolił, bo by się bał, że Jędrzej mnie obroni i do tego nie dopuści – złości się Rodowicz. Mąż Maryli Rodowicz ma prawo do auta, ponieważ jest zapisane na niego.
Dołącz do Forum Kobiet To miejsce zostało stworzone dla pełnoletnich, aktywnych i wyjątkowych kobiet, właśnie takich jak Ty! Otrzymasz tutaj wsparcie oraz porady użytkowniczek forum! Zobacz jak wiele nas łączy ... Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Posty [ 14 ] 1 2011-02-03 14:37:26 rozdarta19 Niewinne początki Nieaktywny Zawód: przedsiębiorca Zarejestrowany: 2011-01-09 Posty: 5 Wiek: 30 Temat: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Witam wiele Waszych historii i mogę przyznać szczerze ,że lepiej się poczułam gdy zdałam sobie sprawę ,że nie tylko mnie przydarzyła się taka straszna sytuacja w załamana , moje życie straciło zupełnie za mąż z wielkiej miłości. Nie było w naszym otoczeniu drugiej takiej pary. Gdy go poznałam pracował fizycznie zarabiał jak normalny przeciętny pracowałam w sklepie spożywczym. Kochałam go codziennie mocniej byliśmy dla siebie z pracy. Później wszystko potoczyło się jak w bajce mój ukochany dostał super pracę , zrobiliśmy wspaniałe wesele- bajka. Po ślubie przeprowadziliśmy się do mieszkania w którym mąż mieszkał z bratem i matką. Zaczął coraz częściej wyjeżdżać w delegację coraz częściej byłam w ciążę miałam problemy dużo czasu spędziłam w szpitalu. Był ze mną opiekował się mną bardzo troskliwie , dziewczyny w szpitalu mi się córcia i wszystko zaczęło się psuć. Kłótnie bardzo często prowadziły do tego że uciekałam do rodziców i po jakimś czasie wracałam i tak w kółko obiecywał że się zmieni i nic z się o różnych wyskokach męża ciągłym imprezowaniu w pracy piciu koleżankach i innych rzeczach , które wyprawiał mój mąż w delegacji. Ja siedziałam u rodziców zostawiłam roczne dziecko pod opieką rodziców aby iść do pracy utrzymywałam dom a mój mąż imprezował nie dawał mi żadnych pieniędzy- ciągle ich nie miał, choć jak się okazało okłamywał mnie ile zarabiał zupełnie nie wiem dlaczego- do domu przyjeżdżał żeby zmienić koszule na czyste i wyspać się. Cierpiałam coraz bardziej. Jednak brnęłam coraz bardziej. doszło do tego że wyciągałam pieniądze z kasy w sklepie i dawałam mu na wyjazdy( sklep mam z siostrą na spółkę).W końcu odeszłam i minęło już siedem miesięcy. Mieszkam u rodziców na początku było mi bardzo ciężko- tęskniłam bardzo płakałam w poduszkę nie sypiałam po nocach nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Mój mąż balował pił spotykał się ze znajomymi odnawiał stare znajomości. Doszło nawet do tego że jakaś jego koleżanka na jednym z portali społecznościowych wyznała mu robić postępy choć to zajęło mi mnóstwo czasu zanim podjęłam każdą z decyzji. Poszłam do sądu , przyznano mi alimenty- choć i tak ich nie płaci. Mam teżrozdzielność majątkową z mężem, bo ma straszne długi. Ostatnio znów zrobiłam krok do przodu poszłam do komornika po alimenty. I co? Mąż się obraził nie odzywa się wogóle- nie wspomniałam że nie widział dziecka ponad miesiąc choć drzwi domu moich rodziców nigdy nie były dla niego zamknięte. Teściowa też jest na mnie zła , zresztą nic dziwnego trzyma stronę swojego jest mi łatwo teraz przedemną wiem czy dam radę, ale z drugiej strony jakie życie może mnie czekać z takim człowiekiem jak on. Teraz juz wiem że nigdy mnie nie kochał a ja śmiało mogę powiedzieć że nadal coś do niego czuję, ale czy nie zasłużyłam sobie na szacunek miłość i oddanie drugiej osoby? Zresztą uważam że każda kobieta na to zasługuje. 2 Odpowiedź przez malwinaka9 2011-02-03 16:39:29 malwinaka9 Zaglądam tu coraz częściej Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-30 Posty: 10 Wiek: 24lata Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...cześć po przeczytaniu twojej historii naprawdę się wzruszyłam i myślę że dobrze zrobiłaś nie ma co się poświęcać dla takiej osoby która zaniedbuje własną rodzinę napewno jest ci ciężko ale dasz radę masz dziecko a to największy skarb na świecie pozdrawiam 3 Odpowiedź przez jeangrey1 2011-02-03 17:44:29 jeangrey1 Słodka Czarodziejka Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-12-12 Posty: 173 Wiek: 22 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...i tak dalej:)Kobieto masz siłę:)Jesteś boska 4 Odpowiedź przez Selene1 2011-02-03 17:54:34 Selene1 Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-01 Posty: 12,645 Wiek: 26 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców... To jest wlasnie odpowiedzialnposc facetow - nie wszystkich, ale jak widac znajda sie takie pajace (przepraszam za okreslenie), ktorym wszystkiego sie odechciewa pod wplywem pewnych sytuacji. Dobrze, ze stajesz na nogi i dajesz rade! Oby tak dalej, nie poddawaj sie, na pewno znajdziesz jeszcze jakiegos faceta , ktory naprawde pokcha Ciebie i coreczke:) a nim sie nie przjemuj, jak widac nie warto, nie dorosil w ogole skoro mimo malzenstwa, dziecka imprezuje, To co to za ojciec i facet? nie rozumiem i ja na Twoim miejscu postapilabym dokladnie tak samo! Igor ur. 3400g, 54cm 5 Odpowiedź przez nikaa1982 2011-02-03 20:01:29 nikaa1982 Szamanka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-10-19 Posty: 271 Wiek: 34 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Podjęłaś trafną decyzję. Widać, że jesteś dobrą i wartościową osobą. Życzę Ci powodzenia w życiu... i nie wycofuj się ze swojej decyzji 6 Odpowiedź przez amazonka740 2011-02-03 20:30:34 amazonka740 Cioteczka Dobra Rada Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-13 Posty: 335 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Cześć- najgorsze jeszcze przed tobą ale myśle ,że dasz przejmuj się tym co mówią inni teściowa zawsze powie że to twoja wina. Trzymaj się mocno, masz prawo do normalnego życia i pamiętaj- po rozwodzie też można być zalamuj 7 Odpowiedź przez Mercedeska 2011-02-03 20:39:48 Mercedeska Netbabeczka Nieaktywny Zarejestrowany: 2010-09-23 Posty: 485 Wiek: 28 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców... Gratuluje Ci odwagi, naprawde powinnas teraz zadbac o siebie i córke. Juz stworzyłyscie swój lepszy swiat i tak mysl!! Bo choćby człowiek był nie wiadomo jak dzielny, czasami czuje sie bardzo samotny.... 8 Odpowiedź przez Małgorzatka 2011-02-04 09:51:51 Małgorzatka 100% Netkobieta Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-11-14 Posty: 1,263 Wiek: 30 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców... Szkoda, że tak niewiele jest kobiet, które potrafią walczyć o siebie, swoje szczęście. Jest dużo historii na tym forum, w których kobiety piszą: Nie odejdę, bo: on sobie nie poradzi, nie mam dokąd, jest dziecko i w końcu... ja go kocham. Życzę dużo siły. Odwagę już masz, bo nie bałaś się sprzeciwić mężowi. Miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty, to też nie diabeł rogatyAni miłość kiedy jedno płacze, a drugie po nim miłość to żaden film w żadnym kinie, ani róże ani całusy małe dużeAle miłość kiedy jedno spada w dół, drugie ciągnie je ku górze (Happysad) 9 Odpowiedź przez Olka1234 2011-02-04 12:20:23 Olka1234 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-24 Posty: 79 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...jedno mnie zastanawia, to nic ze zmienil prace, ale dlaczego zaniedbal Ciebie i pozwolil zebys odeszla? zawsze myslalam, ze jak pojawi sie dziecko, to zwiazek jest tzw. zapieczetowany. Przykro mi ze musialas odejsc.. ale ta tez w zyciu bywa, nie jestes przeciez sama masz rodzicow, corcie, to Ci da sile na dalsze zycie. Pracowalam u komornika, wiem jak dziala system alimentacyjny, gdybys kiedys nie wiedziala co zrobic, to napisz do mnie. Napisalas ze maz sie na Ciebie obrazil, a dlaczego? Za to ze nie daje Ci pieniedzy na dziecko? Jak nie daje dobrowolnie, to teraz bedzie musial dawac na sile bo sad i komornik sie nim zajma... Ty sie nie martw. Widze ze jestes silna osoba, sama zdecydowalas sie odejsc z domu, od meza. Postawilas juz pare krokow w dobra strone, i tego sie trzymaj. Moze w Twoim zyciu pojawi sie ktos inny? 10 Odpowiedź przez Olka1234 2011-02-04 12:23:51 Olka1234 Mój jest ten kawałek podłogi Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-01-24 Posty: 79 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...aropo tesciowej, olej.. ona bedzie zawsze za syneczkiem, a nie ukrywam tego ze jak by miala troche rozumu w glowie przegadala by synusiowi do rozumu! Trzymam kciuki. 11 Odpowiedź przez Miłość ma być magnesem 2011-02-05 11:48:54 Miłość ma być magnesem Niewinne początki Nieaktywny Zarejestrowany: 2011-02-05 Posty: 1 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Witam, ja też jestem w podobnej sytuacji. Jestem rok po ślubie i mam wrażenie że osoba za którą wyszłam w ogóle nie przypomina mi człowieka z którym związałam się parę lat temu. Mój mąż jest strasznie nieodpowiedzialny, niesłowny, w ogóle nie mogę na nim polegać. Mamy półrocznego synka, myślałam że jeśli chodzi o wychowanie dziecka to będę mogła na niego liczyć, grubo się pomyliłam, nie zna potrzeb dziecka, o głupią paczke pampersów muszę go prosić parę dni. Mam duży problem z finansami bo sama nie pracuje, a mój mąż zarabia ponad 3 tysiące miesięcznie i nie wydaje na mnie ani złotówki i ciągle powtarza że nie ma pieniędzy. Myślę ze jego obowiązkiem jest utrzymanie mnie i naszego dziecka. On jednak jest innego zdania, powiedział mi że będzie rządził swoimi pieniędzmi jak będzie chciał. Niedawno dowiedziałam się że spłaca kredyt, o którym mi nigdy nic nie mówił. Jest strasznym maminsynkiem, wcześniej gdy nasz synek miał jakieś dwa, trzy miesiące mój mąż wolał posiedzieć sobie z mamusią niż ze mną i dzieckiem, najchętniej oprawił by sobie ją w ramkę. Traktuje mnie dużo gorzej niż swoje rodzeństwo, ja nie mogę dotykać jego samochodu za to jego brat jeździ nim non stop albo np. gdy potrzebowałam na suszarkę do włosów musiałam z nim uprawiać sex a on na drugi dzień zafundował swojej siostrze wycieczkę. Miałam już tego dosyć i wyprowadziłam się do moich rodziców. Jest mi teraz lepiej, bo wcześniej przy moim mężu byłam kłębkiem nerwów, strasznie mnie denerwował, nie szanował mnie i poniżał. Ma straszne pretensje do mojej siostry i rodziców o to że nie kazali mi z powrotem do niego wrócić. Teraz niby trochę się zmienił, i chce żebyśmy znowu razem zamieszkali ale już straciłam do niego zaufanie i wydaje mi się że to tylko chwilowe i że on się nigdy nie zmieni. Wiem że coś jeszcze do niego czuję i chciałabym stworzyć z nim normalną rodzinę ale się boję. On nie może mi nic gwarantować i niczego nie mogę być przy nim pewna, bo boje się ze to za chwilę okaże sie kłamstwem. Nie wiem co mam robić...liczę na jakąś radę, chce poznać zdanie innych na ten temat. Mam dopiero 22 lata i nie chcę sobie marnować życia na samym początku i muszę wziąć pod uwagę przyszłość mojego dziecka. Co zrobić? 12 Odpowiedź przez rozdarta19 2011-02-06 00:44:28 rozdarta19 Niewinne początki Nieaktywny Zawód: przedsiębiorca Zarejestrowany: 2011-01-09 Posty: 5 Wiek: 30 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Jesteście super popłakałam się nie wiedziałam że można dostać tyle wsparcia . Jesteście super jestem silna i tego życzę Wam wszystkim abyście potrafiły być silne i pewne każdej decyzji jakie podejmujecie w życiu. Pozdrawiam serdecznie. 13 Odpowiedź przez fenix 2011-02-06 10:55:37 fenix Przyjaciółka Forum Nieaktywny Zarejestrowany: 2009-08-30 Posty: 866 Wiek: 36 Odp: Zostawiłam męża,mieszkam z dzieckiem u rodziców...Ja mam trochę na odwrót mąż się wyprowadził i zostawił mnie i syna ale cała reszta wypisz wymaluj jak u mnie, podziwiam cię za siłę za odwagę bo mi teraz jest ciężko i to bardo. Dzięki tak silnym kobietom jak ty inne mają nadzieję. Posty [ 14 ] Strony 1 Zaloguj się lub zarejestruj by napisać odpowiedź Zobacz popularne tematy : Mapa strony - Archiwum | Regulamin | Polityka Prywatności © 2007-2021
V0ah7n.
  • ejrisad5j8.pages.dev/244
  • ejrisad5j8.pages.dev/211
  • ejrisad5j8.pages.dev/134
  • ejrisad5j8.pages.dev/36
  • ejrisad5j8.pages.dev/16
  • ejrisad5j8.pages.dev/383
  • ejrisad5j8.pages.dev/139
  • ejrisad5j8.pages.dev/105
  • ejrisad5j8.pages.dev/372
  • mąż ciągle jeździ do rodziców